13 września 2024,
10:26, foto:Teatr Fredry w Gnieźnie, źródło:gazetawyborcza.pl
Aktorzy, którzy występują w publikacji autorstwa Marty Danielewicz z Gazety Wyborczej, informują o mobbingu, zastraszaniu, a nawet agresji fizycznej, z którą mieli się spotkać ze strony jednego z aktorów, prywatnie męża dyrektorki tej placówki, Joanny Nowak.
Ta ostatnia miała nie reagować, a kiedy w 2023 roku pojawiła się oficjalna skarga aktorów do organu prowadzącego tj. Urzędu Marszałkowskiego, zainteresowana odebrała to jako atak na jej osobę.
Stwierdziła, że kontrole przeprowadzone w poprzednich latach niczego nie stwierdziły, a sprawy ujawnione zakończone zostały polubownie lub je wyjaśniono.
Aktorzy teatru oskarżają męża dyrektorki o przemoc
Aktorka Teatru im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie, Martyna Rozwadowska, która grała z Rolandem Nowakiem:
- Dostalam z pięści w twarz. Gdy do mnie podszedł, powiedziałam mu tylko:"Chcesz mnie zabić? No, zabij mnie".
Ocknal się.
Rok 2021. W nagradzanym Teatrze Fredry w Gnieźnie trwają próby do spektaklu "Gaz!" w reżyserii Marcina Wierzchowskiego. Choreograf ustawia aktorów na swoich miejscach. Zaraz mają rozpocząć próby ukladu tanecznego. Ale jeden z aktorów się buntuje. Krzyczy: "Nie, k..wa, kolano mnie boli. Nie będę tego robil!" Reszta zespolu stara się go uspokoić. Aktor wychodzi, po chwili wraca i znowu krzyczy. Siedząca na ziemi aktorka Martyna Rozwadowska mówi mu, by spuścil z tonu.
Te słowa sprawiają, że aktor wpada w szał. Każe jej się zamknąć, pluje śliną, trzęsie się, wygraża. Zrywa się z miejsca i z impetem bierze zamach, by ją kopnąć.
W ostatniej chwili jeden z aktorów staje między nimi i krzyczy: "Roland, k..wa, co ty robisz?!"
Aktor opuszcza próbę.
To Roland Nowak, mąż dyrektorki teatru, Joanny Nowak. Kilka dni później przyjdzie i przeprosi. Jak zwykle.
- Roland zawsze byl chroniony. Od lat chroniony jest przez wlasną żonę - mówi aktorka Ewelina Paszke, która zna małżeństwo Rolanda i Joanny Nowaków od lat.
- Kiedy jest rozsierdzony, nie panuje nad sobą, ma mord w oczach. Człowiek się go boi. Potem on naprawdę szczerze żałuje, ale nic z tego nie wynika. Myślalam jednak, że to już dawno minęło. Że skoro ona jest dyrektorką, a on gra, ma pewne role, to problemu nie ma.
Kolejna aktorek opisuje w wywiadzie dla Wyborczej już brutalniejszy incydent.
Lata 90. Chorwacja. Do późna trwa próba przed spektaklem wyjazdowym grupy polskich aktorów na zaproszenie chorwackiego reżysera. Ewelina Paszke pamięta: byla godzina 3 w nocy, gdy przerwala rozmowę Rolanda Nowaka z reżyserem
? Kończcie panowie to gadanie, mamy do zrobienia dużo rzeczy ?
Nie wie, kiedy znalazla sie po drugiej stronie sali
? Dostalam z pięści w twarz od Rolanda ? mówi "Wyborczej". ? Gdy do mnie podszedl, powiedziałam mu tylko "Chcesz mnie zabić? No, zabij mnie". To podziałało, ocknąl się.
Roland zostaje wyłączony z prac nad spektaklem, wraca sam do kraju.
? Musi pani wiedzieć, że to byly czasy ogólnego przyzwolenia na sytuacje przemocowe, w myśl zasady "wszystko dla sztuki" Doznawaliśmy przemocy ze strony reżyserów, więc takie sytuacje między kolegami z zespołu byly bardziej tolerowane. To zdarzenie wtedy przekroczyło wszelkie granice, ale mialam nadzieję, że się nie powtarza. Kiedy teraz dowiedzialam się o nowych faktach... To niedopuszczalne i karygodne. Dlatego zdecydowalam się pani o tym opowiedzieć ? tak Paszke tłumaczy, dlaczego przez wiele lat milczała.
Początek lat 2000. Teatr Polski w Poznaniu. Roland pracuje tam jako aktor, Joanna Nowak jest zastępczynią dyrektora.
Aktor Michal Kaleta opisuje: ? Każda moja współpraca z Rolandem była obarczona elementem przemocy psychicznej, słownej, były też groźby przemocy fizycznej. Wszyscy wiedzieliśmy, że ma problemy z agresją
Nigdy nie było wiadomo, co go wytrąci z równowagi.
? Praca w teatrze polega na wymianie spostrzeżeń, myśli. Często prowadzi do sytuacji spornych, ale one powinny byé twórcze. W momencie, gdy uczestniczył w nich Roland, przestawały być twórcze stawały się niebezpieczne. Grupa rozchodziła się po kątach, on uniemożliwiał nam twórcze działanie. Sam byłem przestraszony-mówi Kaleta.
Półtorej doby po publikacji artykułu w Gazecie Wyborczej, Teatr im. A. Fredry wydał oświadczenie, w którym stwierdza m.in., że w jednostce nie miały i nie mają miejsca „zachowania przemocowe”: – Teatr zwraca uwagę, że opisany w artykule przypadek z lat 90-tych dotyczący rzekomego aktu przemocy fizycznej nie został nigdzie zgłoszony i nie dotyczy Teatru Fredry. Przedstawiony w artykule incydent podczas prób do spektaklu „Gaz” w roku 2021 został niezwłocznie wyjaśniony zgodnie z obowiązującymi w takich przypadkach procedurami. Wobec wszystkich pracowników Teatru stosowane są te same standardy prawne. W ostatnich trzech latach do dyrekcji Teatru wpłynęły 2 skargi na niewłaściwe zachowania aktorów. Obie zostały wyjaśnione zgodnie z procedurami. Nikt z pracowników, zarówno etatowych, jak i współpracujących, poza w/w dwoma skargami, nie zgłosił żadnych nieprawidłowości w Teatrze i nie wszczął żadnych postępowań sądowych w związku z rzekomą przemocą fizyczną – napisano w oświadczeniu. Jak dalej zawarto: – Obecne próby zdyskredytowania Teatru mają na celu wymuszenie zmiany osoby Dyrektora. Na koniec jednostka informuje, że wobec osób naruszających dobre imię teatru wszczęto kroki prawne. Zapobiegawczo wyłączono możliwość komentowania zacytowanego oświadczenia.